Ruszyła promocja fintechu o dźwięcznej nazwie „Curve” przeznaczona dla czytelników bloga LiveSmarter. W zamian za wyrobienie darmowej karty i wykonanie nią co najmniej jednej płatności możemy zgarnąć premię o dwukrotnie wyższej wartości, niż w standardowym programie poleceń. Co jednak istotne – ta karta może być niesamowicie pomocnym narzędziem w rękach każdego wyjadacza wisienek. I już choćby z tego powodu warto ją mieć.
Jedna, by wszystkimi rządzić
Curve to nic innego jak karta debetowa sprzężona z aplikacją mobilną, do której mamy dodane… inne karty debetowe bądź kredytowe. To właśnie w tej aplikacji wybieramy która karta ma być w danym momencie obciążona = którą płacimy za zakupy. Możemy więc powiedzieć, że Curve to pewnego rodzaju pośrednik, który pozwala nosić ze sobą tylko jedną kartę – a płacić dowolną inną, podpiętą „pod spodem”. A to daje nam całkiem sporo ciekawych możliwości.
W tym momencie pewnie wielu z was pomyśli: „ale jest przecież Google / Apple Pay, który pozwala nie nosić ze sobą kart wcale”. Owszem, sam bardzo lubię to rozwiązanie, ale nie jest idealne – nie każdy bank pozwala na dodanie swojej karty do Google Pay lub Apple Pay, a dodatkowo większość bankomatów ciągle akceptuje tylko fizyczne karty (zwłaszcza za granicą, bo w Polsce mamy BLIKa). Zresztą kto powiedział, że w Curve nie będzie dostępna w ramach Apple Pay? Bo jeśli chodzi o Google Pay, to jest dostępna od… dzisiaj – choć póki co dotyczy ponoć tylko części wydanych kart i nie wszystkie będą już działać.
Co istotne: Curve w żadnym momencie nie przetrzymuje naszych pieniędzy. Nie ma żadnego konta, które możemy doładować – to jedynie pośrednik między naszą kartą, a terminalem płatniczym. Cały mechanizm jest niemal niewidoczny z perspektywy wystawcy naszej karty – w historii transakcji naszego banku płatności dokonane przy użyciu Curve wyglądają prawie identycznie, jakbyśmy dokonali ich w tradycyjny sposób. Sposób transakcji jest ten sam (operacja gotówkowa / bezgotówkowa), zachowany jest kod MCC płatności czy opis. Różnica polega jedynie na tym, że do transakcji dorzucany jest przedrostek „CRV”, a transakcja ma miejsce nie w Polsce, a w Wielkiej Brytanii.
Co to oznacza dla nas, osób często korzystających z promocji bankowych? Praktycznie wszystkie transakcje dokonywane via Curve powinny być liczone jako spełnienie warunków danej promocji, a transakcje dokonywane w miejscach z konkretnymi kodami MCC za które należy nam się moneyback będą liczone do zwrotu. W zasadzie bankowi mogą się „nie spodobać” tylko dwie rzeczy: miejsce transakcji – jeśli zastrzeże w regulaminie, że pod uwagę bierze tylko transakcje dokonane w kraju (a te przeprowadzone kartą Curve będzie widział jako zagranica) oraz opis transakcji – jeśli bank zastrzega, że będzie premiował tylko transakcje w konkretnych sklepach, to naliczy moneybacku np. za zakupy w Leroy Merlin, bo zamiast miejsca transakcji „Leroy Merlin” pojawi się „CRV*Leroy Merlin”.
Pamiętajmy również, że jeśli w aplikacji do płatności podpięta jest karta kredytowa, to wypłata z bankomatu zostanie potraktowana jak wypłata z karty kredytowej (brak grace period + zazwyczaj prowizja). Dlatego przed każdą transakcją najlepiej rzucić okiem na to jaką kartę mamy obecnie podpiętą (o ile używamy kart kredytowych). Choć akurat w przypadku płatności bezgotówkowych w sklepach czy internecie może to nie mieć aż takiego znaczenia, ponieważ…
Możliwość cofania w czasie i przepinania transakcji między kartami!
…Curve pozwala na przenoszenie się w czasie – i to dosłownie! Jeśli jakąś płatność dokonaliśmy nie tą kartą, którą chcieliśmy, to po jej zaksięgowaniu wystarczy wejść do aplikacji, zmienić przypisaną do transakcji kartę i… tyle! Płatność zostanie wykonana ponownie – tym razem obciążając nową kartę, a na starą zostanie wysłany zwrot. Oczywiście nie możemy tego robić w nieskończoność – Curve zastrzega sobie limit czasowy (14 dni od transakcji) oraz kwotowy (transakcja nie może być na więcej, niż równowartość 1000 funtów).
A jeśli już o funtach mówimy to warto dodać, że Curve ma jeszcze jedną zaletę – pozwala na przewalutowanie transakcji bez prowizji, po aktualnych kursach międzybankowych. Oznacza to, że płacąc np. w EUR system automatycznie przeliczy transakcję na PLN i pobierze z naszej karty złotówki. Dzięki temu unikniemy dodatkowych opłat za przewalutowanie po stronie naszego banku, bo zazwyczaj za tego typu operacje pobierane jest co najmniej kilka procent wartości transakcji. Choć ostatnio się to nieco zmienia (coraz więcej banków wprowadza karty wielowalutowe) właśnie ze względu na sporą aktywność fintechów, które funkcje wielowalutowe mają zazwyczaj w standardzie.
Skąd Curve wie, że walutą naszej karty są złotówki? Po pierwsze – rozkodowuje to z numeru karty, w momencie jej dodawania. Po drugie – zawsze możemy manualnie zmienić walutę naszej karty w aplikacji. Jeśli więc będziemy chcieli, aby to nasz bank dokonał przewalutowania (a np. płacimy za coś w euro), to wystarczy wtedy przestawić walutę naszej (podpiętej) karty na euro. Curve nie dokona wtedy przewalutowania, tylko nasz bank.
Budżet domowy dla leniwych
Zresztą cała aplikacja Curve jest prosta i intuicyjna, ale równocześnie niczego jej nie brakuje. Generalnie może być wybawieniem dla osób, które chciałyby prowadzić jako-taki budżet domowy, chciałyby wiedzieć ile wydają, ale… ciężko im to wszystko ogarnąć, bo korzystają z kilku kart płatniczych (bo np. uczestniczą w kilku promocjach bankowych). Płacąc Curve zyskujemy zestawienie swoich transakcji w jednym miejscu, na dodatek posegregowane według różnych kategorii. Przyznam, że to dla mnie wybawienie – od początku tego roku starałem się spisywać wszystkie swoje wydatki na podstawie paragonów (których sterta leży na moim biurku), a i tak nie byłem w stanie wszystkiego notować – bo np. do zakupów w internecie otrzymałem fakturę na maila w środku nocy i zapomniałem jej wydrukować / zapisać w odpowiednim folderze. A że praktycznie zawsze płacę kartą, to tego typu rozwiązanie wydaje się strzałem w dziesiątkę.
Curve daje nam jeszcze jedno: (względne) poczucie bezpieczeństwa. Dokonując bowiem transakcji via Curve otrzymujemy (zazwyczaj) natychmiastowe powiadomienie push na telefonie. Owszem, jest ono dostępne w aplikacjach wielu banków, ale… nie wszystkich. Dzięki temu uzyskujemy darmowe powiadomienia na temat transakcji niezależnie od tego z jakiego banku mamy kartę.
Co więcej – w razie zgubienia portfela nie musimy zastrzegać kilku kart, ale tylko jedną. Ba, nasze „prawdziwe” karty mogą sobie leżeć spokojnie w domu i zostać użyte w oczekiwaniu na wysyłkę zamiennika Curve.
A jakie wady ma Curve?
Choć Curve ma wiele zalet, to oczywiście posiada kilka wad. Chyba najbardziej oczywistą (i problematyczną, zwłaszcza dla starszych czytelników) może być fakt, że podmiot ten dopiero wchodzi do Polski. Oznacza to, że w chwili obecnej nie ma polskiego supportu czy nawet polskiej wersji językowej aplikacji mobilnej (bo Curve dostępne jest tylko przez aplikację mobilną). Prawdopodobnie w przyszłości się to zmieni, ale na tę chwilę musimy wszystko wyklikać po angielsku – w tym zaakceptować sam regulamin usługi (również po angielsku).
Pamiętajmy również, że jeśli przyjdzie nam skorzystać z procedury reklamacyjnej transakcji kartą (charge back), to najprawdopodobniej będziemy się musieli udać właśnie do Curve, bo to tą kartą fizycznie wykonana była dana płatność. W związku z tym reklamację będziemy musieli napisać po angielsku. Choć przyznam, że tego jeszcze nie przerabiałem.
Curve nie można również dodawać do Apple Pay, ale od dzisiaj jest możliwość dodawania do Google Pay. Jeśli natomiast chodzi o telefony z logo nadgryzionego jabłka, to ponoć Apple Pay ma być również niedługo. Co za tym idzie – dzięki tej opcji będziemy mogli mieć każdą kartę z logo Visa lub Mastercard zwirtualizowaną w naszym telefonie! :)
Curve ma również bolączkę chyba wszystkich fintechów – brak ustandaryzowanej tabeli opłat i prowizji. To, co w przypadku produktów bankowych znajdziemy zawsze w tym samym dokumencie, tutaj jest porozrzucane po stronie internetowej danego podmiotu i trzeba trochę pokombinować, żeby wszystkiego się dowiedzieć. Dlatego aby uprościć wam nieco życie zebrałem wszystkie istotne opłaty w jednym miejscu – bo choć podstawowa karta Blue jest darmowa, to na czymś jednak firma musi zarabiać. Tu warto dodać, że do wyboru jest też płatna wersja karty Black (9.99 euro miesięcznie), ale… szczerze mówiąc nie widzę żadnego sensu aby ją zamawiać. Zresztą zobaczcie sami:
Czynność | Curve Blue | Curve Black |
---|---|---|
Opłata miesięczna | Brak | 9.99€ |
Przewalutowanie transakcji | Bez dodatkowych kosztów do £500 miesięcznie, później 2% wartości transakcji | Bez dodatkowych kosztów do rocznego limitu £15000, później 2% wartości transakcji |
Dodatkowa opłata za przewalutowanie w weekend (czasu UK) | 0.5% prowizji za transakcje w GBP, USD, EUR oraz 1.5% za pozostałe waluty | |
Wypłata z bankomatów (ta sama waluta wypłaty co podpiętej karty) | Darmowe pierwsze 10 wypłat miesięcznie, później £0.5 | Darmowe pierwsze 10 wypłat miesięcznie, później £0.5 |
Wypłaty z bankomatów (z przewalutowaniem via Curve) | £200 miesięcznie bez opłat, później 2% min. £2 | £400 miesięcznie bez opłat, później 2% min. £2 |
Przenoszenie w czasie | Do 14 dni, do £1000 | |
Ubezpieczenie podróżne / od gadżetów elektronicznych | Brak | Tak, ale tylko dla rezydentów UK, Francji, Niemiec, Irlandii, Włoch, Portugalii, Hiszpanii |
Cashback | 1% w 3 wybranych sklepach przez 90 dni | 1% w 3 wybranych sklepach bez limitu czasowego |
Łatwo tu zauważyć, że Curve nastawia się na drobne prowizje pobierane głównie od transakcji walutowych, które teoretycznie są bezpłatne, ale tylko w dni robocze i do pewnych limitów. Ewentualnie liczy na przekonanie nas do opcji Black, ale moim zdaniem ta opcja nie ma w Polsce większego sensu. No chyba, że… liczymy na spory cashback od zakupów.
Ostatni minus to fakt, że podajemy dane swojej karty w kolejnym miejscu. Z drugiej strony w dzisiejszych czasach to… nic nowego. Nasza karta podpięta jest w wielu miejscach w sieci – płacimy za Spotify, Netflixa czy inne HBO. Podajemy ją też hotelom, na Bookingu czy AirBnB. Praktycznie z każdego z tych miejsc może zdarzyć się wyciek.
Rozwiązanie? Po prostu korzystajmy z wszystkich dobrodziejstw technologii z umiarem – nie musimy od razy dodawać wszystkich kart do Curve. Wystarczy, że wrzucimy tam np. tylko te, które biorą udział w promocjach – dzięki czemu łatwo nam będzie kontrolować ile i kiedy wydaliśmy :)
Cashback za zakupy
Curve oferuje bowiem opcję „Curve Cash”, czyli cashback za zakupy w trzech wybranych sklepach internetowych i stacjonarnych. Posiadacze kart Blue mogą korzystać z tej opcji przez 90 dni, natomiast właściciele kart Black – bezterminowo. Widać jednak, że usługa nastawiona jest (póki co) głównie na sklepy popularne w Wielkiej Bryatnii i Europie Zachodniej. Na szczęście część z nich dostępna jest również w Polsce – te, które rzuciły mi się w oczy to: Lidl, Ikea, Tesco, Carrefour, Aldi, Auchan, Costa Coffee, Marks & Spencer, Netflix, Spotify, Leroy Merlin, Easyjet, BP, Booking, Saturn, Media Markt, H&M, Apple, Amazon, Starbucks, McDonalds, Burger King. Nie wybierajmy natomiast Cafe Nero – w Polsce funkcjonuje pod nazwą Green Cafe Nero i cashback nie jest za nie naliczany.
Cashback naliczany jest automatycznie po dokonaniu płatności i zasila wirtualną kartę Curve Cash – przy czym środki naliczane są w punktach, których przelicznik to 1 punktów = 1 pens (0,01 GBP czyli ok. 5 groszy). Aby wypłacić środki musimy wskazać tę kartę jako kartę źródłową przed daną płatnością – choć niestety w przypadku płatności na wyższą kwotę (niż posiadane środki) ta zostanie odrzucona, zamiast ściągnąć nadwyżkę z innej karty. Tu możecie zobaczyć jak wyglądało zyskiwanie cashbacku u mnie – a następnie wydanie go na parking (2 zł, czyli 40 punktów / 0.4 GBP).
Jak wyrobić kartę i zgarnąć 50 zł?
No dobrze, to skoro już wiemy jak działa Curve, to jak wyrobić tę kartę i… zgarnąć przy okazji 50 zł premii od LiveSmarter? :)
Wystarczy, że pobierzemy aplikację Curve na smartfona (iOS lub Android) i w trakcie wnioskowania o kartę podamy kod promocyjny (promo code): KARTA. Przy czym warto dodać, że jeśli aplikację pobierzemy z podanego linku, to kod może uzupełnić się automatycznie.
Sam proces wnioskowania, choć dostępny w języku angielskim, jest bardzo prosty: podajemy maila, potwierdzamy go, podajemy numer telefonu, PIN, adres do wysyłki i zezwalamy na powiadomienia wysyłane przez aplikację.
Warto tu podkreślić, że nie jest wymagane wgrywanie skanu dowodu, a nawet podawanie jego danych! Curve nie gromadzi naszych środków więc nie podlega pod Ustawę o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy. To spory plus, bo nasze dane nie wypływają za granicę.
Jak więc wygląda weryfikacja? Curve prosi nas o podpięcie dowolnej karty płatniczej, na której zrobiona zostanie drobna transakcja (która później jest zwracana) wraz ze stosownym opisem. Powinniśmy wtedy zalogować się do swojego banku (jeśli opisy transakcji widzimy w blokadach) i przepisać te cyfry w aplikacji w celu zweryfikowania karty. Identycznie postępujemy zresztą dodając kolejne karty.
Co, jeśli nasz bank nie pozwala na podglądnięcie opisów transakcji, które są w blokadach (tak jest np. w PKO BP)? Wystarczy poczekać na rozliczenie transakcji i wtedy wrócić do zweryfikowania plastiku.
Premię w wysokości 50 zł (przeliczaną na punkty Curve Cash, o których pisałem przy okazji cashbacku za zakupy) otrzymamy po wykonaniu pierwszej transakcji przez Curve. Karta powinna do was przyjść w ciągu około tygodnia od zamówienia – przynajmniej tyle to było u mnie. Opłat za wysyłkę brak.
Promocja z premią w wysokości 50 zł na start trwa do końca roku. Później ciężko mi powiedzieć, czy uda się wywalczyć ponownie takie warunki dla czytelników bloga :)
5 funtów (25 zł) w programie poleceń
Na koniec dodam, że oprócz specjalnej promocji na start dostępny jest również standardowy program poleceń Curve, w którym zarówno polecający, jak i polecany, otrzymują po 5 funtów (ok. 25 zł) premii. Oczywiście do wyboru mamy albo kod promocyjny, albo polecający – nie da się skorzystać obu. Albo jedno, albo drugie. Po zakończeniu akcji z kodem KARTA możliwe jest korzystanie z kodu poleceń: NVRJQ3JD.