W ostatnim zestawieniu lokat i kont oszczędnościowych największe zainteresowanie wywołała oferta Inbanku. Nic dziwnego: 1,5% na lokacie rocznej i 1,3% na lokacie 6-miesięcznej to obecnie więcej, niż oferuje konkurencja. Na dodatek z bardzo wysoką kwotą maksymalną i bez wymogu posiadania konta osobistego. Czy oferta faktycznie jest lepsza niż u konkurencji i nie ma żadnych haczyków? Sprawdźmy :)
Lokaty w Inbank
Już od dłuższego czasu oprocentowanie lokat w Inbanku było nieco lepsze, niż u konkurencji. Dobre oprocentowanie dotyczyło jednak depozytów długoterminowych – od dwóch lat w górę. Z jednej strony to dobre rozwiązanie – możemy pozbyć się „problemu” szukania co chwilę dobrych lokat i zamrozić pieniądze na dłużej. Z drugiej – rozwiązanie jest może dobre, ale wtedy, kiedy oczekujemy spadków stóp procentowych. W tej chwili nastroje są raczej odwrotne – wszyscy czekamy na podwyżki stóp procentowych, dlatego optymalnym byłoby ulokować pieniądze na kilka miesięcy lub maksymalnie rok – tak, aby mieć je pod ręką w momencie, kiedy oprocentowania lokat wzrosną.
I właśnie dla takich klientów ofertę przygotował Inbank – od 1.07 możemy bowiem zakładać lokaty półroczne z oprocentowaniem 1,3% w skali roku lub roczne – na 1,5% w skali roku.
Ile możemy w ten sposób ulokować? Sporo. Kwota maksymalna pojedynczej lokaty to 50 000 zł, a łącznie możemy ulokować nawet 400 000 zł – choć z pewnym wyjątkiem. Wystarczy, że lokaty będą miały zaznaczoną opcję autoodnawiania (o ile tak sobie zażyczymy) – wtedy możemy przekroczyć ten limit właśnie podczas odnawiania lokaty. Dodatkowo oprocentowanie zostanie zwiększone o bonusowe 0,1%. Oczywiście względem tego, które będzie obowiązywało w danej chwili.
Co równie ważne: Inbank nie wymaga od nas założenia konta osobistego (bo takiego nie oferuje), a cały proces rejestracji jest zdalny – umowę podpisujemy kodem SMS. Lokatę zakładamy natomiast za pomocą szybkiego przelewu – weryfikacja naszych danych odbywa się przez pay-by-link za pomocą znanego nam pośrednika Blue Media. Nasze dane w przelewie (imię, nazwisko, adres) muszą się zgadzać z podanymi w Inbanku – inaczej przelew zostanie odrzucony.
Oczywiście lokatę możemy też zasilić standardowym przelewem, jeśli np. naszego banku nie ma na liście.
Haczyki? Widzę dwa, ale drobne. Po pierwsze – lokat nie da się zerwać z poziomu bankowości internetowej – konieczne jest wysłanie maila (z adresu e-mail podanego do logowania) z prośbą o zerwanie, co jest nieco upierdliwe.
Drugi jest nieco bardziej istotny: o Inbanku pewnie nie każdy słyszał, co nie oznacza, że jest to jakiś parabank. Wręcz przeciwnie: Inbank to pełnoprawny bank, a co za tym idzie – lokowane w nim środki (wraz z odsetkami) są gwarantowane przez fundusz gwarancyjny do równowartości 100 000 euro. Różnica jest jedynie taka, że gwarantem nie jest polski BFG, a estoński odpowiednik (Tagatisfond). Inbank prowadzi bowiem działalność w Polsce na podstawie europejskich przepisów, a sam jest de facto firmą estońską.
Co w razie „w”? To samo, co gdybyśmy lokowali środki w polskim banku – zostaną nam wypłacone w ciągu 7 dni roboczych. Oczywiście wraz z naliczonymi już odsetkami.
Czy sam skorzystałbym z oferty Inbanku? Zgodnie z zasadą, że na blogu opisuje tylko oferty, z których sam korzystam (lub chciałbym korzystać, bo czasem okres karencji nie pozwala) odpowiedź jest jak najbardziej twierdząca. Ba, ja korzystam z oferty Inbanku – i to nie od kilku dni, a od kilku lat. Dosłownie kilka dni temu skończyła mi się tam lokata 2-letnia i w chwili obecnej została odnowiona ze wspomnianym wyżej bonusem. Najprawdopodobniej i tak ją zerwę bo… przerzucę środki na lokatę roczną z oprocentowaniem 1,5%. Na niej moje środki zarobią po prostu więcej.