Jakiś czas temu opisywaliśmy sposób, dzięki któremu zminimalizujemy koszty przy wydatkach za granicą. W zasadzie jedyną opłatą, jaką ponosiliśmy podczas całej operacji było przelanie pieniędzy pomiędzy kontem walutowym w Alior Banku, a mBanku. W międzyczasie pojawiła się opcja darmowych przelewów SEPA (w euro) z Alior Sync. Dzięki temu nasz sposób stał się (teoretycznie) całkowicie bezkosztowy. W zeszły piątek postanowiliśmy go przetestować i… coś poszło nie tak.
Tryb pilny wcale nie pilny?
W piątek rano próbowaliśmy wykonać owy przelew. Wiedzieliśmy, że w innych bankach najtańsze są przelewy z podziałem kosztów SHA, w trybie standardowym. Sync natomiast zaproponował nam jedynie tryb pilny, który wydał nam się podejrzany. Szybki kontak z konsultantem (nie do końca) rozwiał nasze wątpliwości – w tej chwili to jedyna opcja, dodatkowo bezpłatna według tabeli opłat i prowizji. Szybkie wypełnienie danych adresata (siebie) i banku docelowego (dokładnie tych samych co podawaliśmy wcześniej w Alior Banku) i przelew został wykonany.
Problem w tym, że do tej pory przelew… nie doszedł (8 dni!).
Co ciekawe przelew wychodzący jako nadawcę (imię + nazwisko) ustawił nazwę… ulicy, przy której mieszkam :) W danych nie ma mowy o imieniu i nazwisku nadawcy. Jeśli przelew nie pojawi się w poniedziałek, będziemy kontaktować się z jednym, jak i drugim bankiem. Mamy nadzieję, że artykuł uda nam się dokończyć jak najszybciej.
A czy wy mieliście podobne przygody z przelewami SEPA w Alior Sync?